Rozdział 47
- Ja chcę do domu. Nie chcę tu zostawać! - krzyczał Alfie.
- Zawsze tak panikujesz? - spytałam.
- Co będzie jak tu zostaniemy i już nigdy nie zobaczymy naszych rodziców? - panikował.
- Musi być stąd jakieś wyjście - powiedziałam.
- Maro! Maro! Ściana........ ona .... się świeci! - zająknął się Alfie.
- Alfie przestań mnie straszyć bo to jest bez... - w tej chwili odwróciłam się i mnie zatkało. Na ścianie widniała wielka łasica czyli znak Neftydy mojej patronki.
- Ccccco to? - spytałam.
- Wejdźcie nie bójcie się. Nic wam się nie stanie - odezwała się łasica.
- Idziemy? - spytałam.
- Nie mamy innego wyjścia. Mogę cię chwycić za rękę. Będzie mi raźniej - przyznał Alfie.
- Ok - wzięłam go za rękę i weszliśmy prosto w drzwi które pojawiły się w pysku łasicy.
- Założysz się, że za chwile te drzwi znikną? - spytał Alfie. Po jego słowach drzwi zatrzasnęły się a nad nami rozbłysły pochodnie. Naszym oczom ukazał się labirynt wielkości Londynu.
- Czy my to mamy przejść? - spytałam.
- Tak - odezwał się ktoś za nami. Na schodach stała Neftyda w swojej sukience koloru morza.
- Kto przemawiał przez Eddie'go? - dotarło do mnie, że to nie musiała być Senkhara.
- Ja. Tutaj czeka na was prawda. Po to was wezwałam. Wy wydaliście się na to najbardziej dorośli. Inni mogliby tego nie wytrzymać - przyznała Neftyda.
- Ja? Ja nie jestem dorosły. Wszyscy uważają, że jestem głupi i nieodpowiedzialny! - krzyknął Alfie.
- Widziałam co potrafisz. Tworząc duet potraficie wszystko. Przyda się i twoja wiedza naukowa i twój spryt - powiedziała bogini.
- Kiedy znowu cię zobaczę? - spytałam. Neftyda popatrzyła na mnie troskliwym wzrokiem i odpowiedziała:
- W śnie - zniknęła i znowu zobaczyliśmy labirynt.
- Wchodzimy? - spytał Alfie.
- Musimy - powiedziałam i weszliśmy w otchłań. Krzew za nami zarósł i wokół zapadła ciemność.
- Alfie! Alfie! Czemu puściłeś moją rękę? - spytałam ale nikt nie odpowiedział. Wiedziałam, że tak będzie ale noi tak nie dotarło to do mnie. Właśnie zostałam sama wśród pułapek. Popiegłam przed siebie a wszystko za mną zamknęło się zamykając mi wyjście na świat.
- Po co rodzicom Sary labirynt w piwnicy? - spytałam sama siebie. Zawsze kiedy się czegoś bałam rozmowa ze sobą mi pomagała. Bo w końcu kto zna mnie lepiej niż ja sama?
- Po co mi zeszyt do geografii? - usłyszałam głos za rogiem. Poszłam tam i zobaczyłam scene wyświetlaną przez gwiazdę nade mną. W scenie zobaczyłam Fabiana a za chwilę przeniosłam się do jego ciała. Prawdopodobnie labirynt chciał żebym poznała sekrety ludzi z Domu Anubisa. Fabian szedł z kolegą brzegiem basenu i niósł coś w ręcę ale nie zobaczyłam co to bo nie miałam władzy nad jego ciałem. Usiedli na murku obok basenu i wyciągneli zawartość woreczka. Były to narkotyki. Wzieli po jednym i wepchneli sobie do ust. Poczułam dziwne odrętwienie i Fabian wpadł do wody. Nie potrafił ruszać nogami ani rękami tylko patrzył się bezradnie w oddalającą się powierzchnie. Nagle zobaczyłam czerwone światło i wróciłam do labiryntu cała mokra.
- Faktycznie wątpie żeby Nina po tym nie oszalała! - przyznałam.
Nagle przede mną pojawiła się Amber na fioletowym koniu i pokazała gestem żebym za nią poszła. Posłuchałam jej i ruszyłam brzegiem rzeki która nagle pojawiła się obok mnie. Koń Amber odwrócił się do mnie i kopnął mnie w brzuch a ja wpadłam prosto do rzeki.
3 komentarze = ciąg dalszy
Mam nadzieję, że powrót Mary się wam podoba ;D
Oto właśnie powracam do internetu!
Mara♥